Górnik Zabrze przyjeżdża do Ostrowca
Gdybyśmy żyli w normalnych czasach, bez pandemii koronawirusa, to zapowiadałby się kolejny zresztą, fajny wieczór z wypełnionym do ostatniego miejsca stadionem przy Świętokrzyskiej. Niestety, jutrzejszy mecz 1/16 finału Pucharu Polski pomiędzy KSZO Ostrowiec a Górnikiem Zabrze zostanie rozegrany bez udziału publiczności.
Mecze przy pustych trybunach, które w związku z aktualną sytuacją widzimy w telewizji momentami wyglądają bardziej na sparing, niż grę o wielką stawkę. Jednak mimo to jutrzejsze starcie zapowiada się pasjonująco – Górnik to czternastokrotny Mistrz Polski, sześciokrotny zdobywca Pucharu Polski oraz aktualny wicelider PKO Ekstraklasy. Co prawda po znakomitym początku sezonu okraszonym choćby wygraną na Łazienkowskiej z Legią podopieczni Marcina Brosza nieco wyhamowali, jednak w dalszym ciągu mogą mieć sporo powodów do zadowolenia. Zwłaszcza, że po trzech meczach bez zwycięstwa Górnicy w poniedziałek wygrali w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą Poznań 1:0 po bramce z rzutu karnego Jesusa Jimeneza z 55. minuty spotkania. Aktualnie piłkarze z Zabrza tracą do liderującego Rakowa ledwie trzy punkty, co i tak jest wynikiem powyżej oczekiwań kibiców i włodarzy klubu, zwłaszcza w kontekście dziewiątego miejsca z poprzedniego sezonu. Mało tego, piłkarze ze Śląska przegrali w tym sezonie zaledwie jedno wyjazdowe spotkanie ulegając Zagłębiu Lubin 0:2, a w czterech starciach na terenach rywali stracili zaledwie trzy gole.
Ważną postacią drużyny z Zabrza jest z pewnością jej trener – Marcin Brosz, który już od ponad czterech lat pracuje przy Roosevelta. Gdyby nie on oraz mający dobre oko do transferów dyrektor sportowy Artur Płatek, pewnie Górnik nie byłby w tym miejscu, w którym jest. 47-letni szkoleniowiec pomimo ciągłych zmian w zespole (latem odeszli choćby Igor Angulo czy Paweł Bochniewicz) bardzo sumiennie i rzetelnie wykonuje swoją pracę, rozwijając potencjał swoich podopiecznych. Dobrym przykładem jest choćby Bochniewicz, który za blisko 1,5 miliona euro trafił do Eredivisie, a jego dobra gra nie umknęła uwadze selekcjonera Jerzego Brzęczka. Innym przykładem jest Alassana Manneh, 22-letni pomocnik z Gambii powołany na listopadowe mecze eliminacyjne Pucharu Narodów Afryki z Gabonem (piękny gol ze Stalą Mielec oraz asysta).
W drużynie z Zabrza jest sporo piłkarskiej jakości – Martin Chudy to jeden z wyróżniających się bramkarzy naszej ligi, silną stroną naszego jutrzejszego rywala jest też z pewnością druga linia – oprócz wspomnianego wcześniej Manneha do drużyny świetnie wkomponował się sprowadzony przed sezonem ze Stali Mielec Bartosz Nowak – w dziewięciu meczach ligi oraz PP zdobył cztery gole i zaliczył trzy asysty, zaś za rozbijanie ataków przeciwnika odpowiedzialny jest w dużej mierze Roman Prochażka, 31-letni były reprezentant Słowacji, który w sezonie 18/19 zdobył nawet gola w fazie grupowej Ligi Mistrzów w barwach Viktorii Pilzno. Atak: tu rządzi Jesus Jimenez, autor siedmiu goli (wliczając PP), który najczęściej występuje w duecie z byłym podopiecznym Marcina Sasala, czyli Piotrem Krawczykiem lub Alexem Sobczykiem. 23-letni Austriak, mający na swoim koncie gola i cztery asysty to także jeden z letnich nabytków zabrzan, który szybko stał się ważnym elementem w układance trenera Brosza. W defensywie z pewnością warto zwrócić uwagę na Giannisa Massourasa czy Przemysława Wiśniewskiego, syna byłej legendy Górnika, twardego i nieustępliwego Jacka Wiśniewskiego. Zabrzanie najczęściej grają ustawieniem 3-5-2 z dwójką wahadłowych, stosując często wysoki, bardzo agresywny pressing na połowie rywala, co doskonale widać było zwłaszcza w pierwszych kolejkach tego sezonu. Niewykluczone, że jutro w taki sposób postarają się zdominować nasz zespół.
Ostrowczanie z pewnością chcieliby sprawić niespodziankę, jednak trzeba powiedzieć sobie jasno: czeka ich jeszcze trudniejsze zadanie niż w sierpniowym starciu z krakowską Wisłą. Choć zabrzanie ostatnio nie odpalali fajerwerków, to jednak w teorii jutrzejszy mecz wygląda na klasyczne starcie Dawida z Goliatem. I to pomimo faktu, że w kadrze pomarańczowo-czarnych znajduje się kilku graczy, którzy z niejednego piłkarskiego pieca chleb jedli. Po sierpniowej wygranej z “Białą Gwiazdą” w Ostrowcu nastała bowiem proza trzecioligowego życia – trener Sasal chyba trochę się w tym wszystkim pogubił i już przy Świętokrzyskiej nie pracuje. W lidze pomarańczowo-czarni są jedynie średniakiem, dziesiąte miejsce nikogo nie zwala z nóg, choć i tak jest dużo lepiej niż było w połowie września. Co nie zmienia faktu, że ostrowczanie bardziej muszą oglądać się za siebie aniżeli mogą myśleć o dogonieniu ligowej czołówki. Mecz z Siarką też zapewne nie przestraszył kibiców oraz skautów zabrzan, o ile znaleźli się wśród nich tacy, którzy sobotnie starcie oglądali…
Niemniej jednak, piękno piłki tkwi w jej nieprzewidywalności. Puchar Polski potrafi pisać scenariusze, których nie powstydziliby się w Hollywood, to jest cały jego urok: maluczcy nierzadko grają jak równy z równym z ligowymi tuzami, potrafiąc napsuć im krwi. Warto dodać, że ostatnie starcie na linii Ostrowiec Świętokrzyski – Zabrze rozegrane w listopadzie 2009 roku zakończyło się wygraną I-ligowego wówczas KSZO 2:1 po trafieniach Krystiana Kanarskiego i Radosława Kardasa. Górnikowi potrafił też strzelić choćby Wojciech Trochim (w marcu 2018 roku w barwach Sandecji). Kto wie, może i jutro pomarańczowo-czarni napiszą kolejny rozdział pucharowej historii? O tym przekonamy się już za około dwadzieścia cztery godziny. Szkoda tylko, że na transmisję nie zdecydowała się telewizja Polsat, tak więc jutrzejsze starcie obejrzą jedynie przedstawiciele mediów…
Spotkanie KSZO – Górnik Zabrze rozpocznie się jutro o godzinie 18 na Stadionie Miejskim w Ostrowcu Świętokrzyskim. Głównym rozjemcą zawodów będzie pan Karol Iwanowicz z Lublina.