KSZOKSZO Junior

Remis juniorów z MKS Ełk

Juniorzy starsi KSZO zaledwie bezbramkowo zremisowali z MKS Ełk w rozegranym dziś spotkaniu 26. kolejki Centralnej Ligi Juniorów, co oznacza, że na cztery kolejki przed końcem tracą do dwunastego TOP 54 Biała Podlaska sześć punktów.

Pierwszą połowę dzisiejszej potyczki można w zasadzie przemilczeć – kilka niecelnych uderzeń z obu stron, w większości zza pola karnego, to było w zasadzie całe zagrożenie, jakie obydwa zespoły były w stanie stworzyć w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Dopiero w samej końcówce pomarańczowo-czarni mogli objąć prowadzenie, jednak Mateusz Madej dobijając krzyżakiem (?!) uderzenie Michała Cieplińskiego trafił wprost bramkarza. Najdelikatniej rzecz ujmując: oba zespoły wyglądały na kompletnie sparaliżowane stawką spotkania, świadomością, że dla jednych i dla drugich jest to naprawdę mecz ostatniej szansy. Bezładna kopanina w środku pola, problemy z wymienieniem kilku podań, proste błędy w przyjęciu, a gdy już udało się KSZO bądź MKS zbliżyć do bramki przeciwnika, to wtedy był problem z wybraniem właściwego rozwiązania, myśleniem. Słowem: ciężko się to oglądało i kibice, którzy dziś zawitali na Ś11 za pierwszą połowę powinni dostać przynajmniej zwrot za dojazd. Przynajmniej.

Ciekawiej za to było w pobliżu ławek rezerwowych. Dariusz Pietrasiak raz po raz droczył się z sędziną asystent, niezadowolony z jej decyzji. – Pani sędzino, ja wiem, że pani jest sympatyczna, ale no naprawdę… – irytował się popularny “Pietras”. – Trenerze, limit się wyczerpał !!! – stanowczo odparowała sędzina, nie pozwalając sobie wejść na głowę. Trener Domagała za to w ten sposób skomentował jedno z zagrań: “No nie no, do cyrku przyszliśmy, w Opatowie jest za 26 złotych, a tu mamy za darmo…

O ile w pierwszej połowie trzeba było się ratować jakimś energetykiem/kawą/przedtreningówką, o tyle jak to w meczach juniorów bywa, po zmianie stron nastąpiła totalna metamorfoza. Choć pomarańczowo-czarni dalej byli równie chaotyczni co stara taktyka Piotrka Ś., to śmiało mogli rywalom zaaplikować kilka bramek. Niestety, po raz kolejny dała o sobie znać skuteczność, a w zasadzie jej brak. Wprowadzony w drugiej połowie Kamil Łokieć mógł zaliczyć “wejście smoka”, ale po zablokowanym uderzeniu Madeja trafił wprost w bramkarza gości, który przytomnie skrócił kąt. Chwilę później Kamil Wochniak odważnie wbiegł w pole karne, silnie uderzył, ale znów Wojciech Muzyk był górą. W 59. minucie mieliśmy najlepszą okazję do podwyższenia rezultatu – po faulu w polu karnym rzut karny egzekwował Mateusz Madej, ale bramkarz MKS doskonale wyczuł intencję naszego strzelca. Dobre okazje mieli jeszcze choćby Piotr Pyskaty, czy Ciepliński, który będąc na wprost bramkarza gości fatalnie spudłował. W zasadzie to przez całą drugą połowę bramka dla KSZO wisiała w powietrzu, pomarańczowo-czarni z wielką furią nacierali na bramkę ełcczan, ci momentami bronili się szalenie rozpaczliwie, mając “więcej szczęścia niż rozumu”, ale co najważniejsze dla nich skutecznie. Parę razy nawet wyszli z groźną kontrą i byli bliscy rozstrzygnięcia pojedynku na swoją korzyść. Najlepszą swoją okazję goście zmarnowali już w doliczonym czasie gry, kiedy to Kamil Niekurzak w sobie tylko znany sposób wybił z linii bramkowej zmierzającą do bramki piłkę. Wtedy już jednak graliśmy w dziesiątkę, bowiem boisko po uderzeniu rywala opuścić musiał Pyskaty.

Dzisiejszy remis oznacza ni mniej ni więcej, że szanse na utrzymanie zarówno dla KSZO, jak i MKS Ełk spadły do absolutnego minimum. Teoretycznie możliwe jest, że pomarańczowo-czarni odrobią trzy punkty do TOP 54 w trzech kolejnych kolejkach, jednak zarówno ciężki terminarz (Motor, Jagiellonia, Korona), jak i postawa podopiecznych tercetu Domagała-Kadela-Pietrasiak nie pozwala myśleć o tym inaczej niż w kategoriach wielkiego cudu. Choć mieliśmy zupełnie dobre mecze, to po prostu nie zasługujemy na tą ligę, bo tych złych spotkań, albo takich, w których w niewytłumaczalny sposób straciliśmy punkty było dużo więcej. Dziś najbardziej brakowało spokoju, zimnej krwi, chłodnej głowy, wybierania właściwych rozwiązań w różnych boiskowych sytuacjach. Piłkarskiej dojrzałości, która odróżnia tych lepszych, od tych słabszych, która pozwala utrzymanie boiskowe wydarzenia pod kontrolą. Tego zabrakło i kwestię utrzymania rozstrzygną już między sobą TOP 54 i Stal Rzeszów.

KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – MKS Ełk 0:0

KSZO: Dulny – Stefański (65′ Ziółkowski), Nowakowski, Ciepliński (71′ Mazur), Baran, Woźniak (69′ Jaskuła), Niekurzak, Niziołek (46′ Łokieć), Wochniak, Pyskaty, Madej.

MKS Ełk: Muzyk – Billewicz, Finfando, Zejer, Kalicki, Stawiecki, Wesołowski, Cwalina, Sirant (51′ Zieniewicz), Skonieczka, Bogdaniuk.

Czerwona kartka: Piotr Pyskaty (90 minuta, za uderzenie przeciwnika)

Kolejne spotkanie pomarańczowo-czarni rozegrają w najbliższy czwartek – 28 kwietnia, kiedy to zmierzą się z Motorem w Lublinie. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 17.